Forum Bogdan Barton radzi Strona Główna Bogdan Barton radzi
Wędkowanie z przewodnikiem
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Problem z linami.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bogdan Barton radzi Strona Główna -> Dyskusja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maruszeczko 80




Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 15:19, 19 Lis 2009    Temat postu: Problem z linami.

Panie Bogdanie. Jestem pod ogromnym wrażeniem Pańskich sukcesów i wiedzy na temat leszczy i linów. Wędkuję już jakiś czas i nigdy nie miałem takiego zdarzenia. Prosiłbym o Pańską opinię jako fachowca dotyczącą mojego problemu. Proszę o chwilę cierpliwości, bo jakoś tak się rozpisałem na początku.

Rok rocznie jeżdżę na urlop na Pojezierze Drawskie. Wędkuję na zapomnianych jeziorach, gdzie presja wędkarska jest=0. Jezioro nie takie małe bo 90ha - 4 pomosty i może jeden dziennie jest zajęty, przez zwykłego, normalnego wędkarza, łowiącego na kukurydzę z puszki płotki, wzdręgi i liny takie do 35cm. Łowię ryby już chyba z 15 lat. Jako kilkunastoletni wędkarz udało mi się wyciągnąć kilkadziesiąt linów z jeziora Dominickiego (wtedy jeszcze było tam trochę ryb). Leżąc na pomoście, zamiast koncentrować się na spławiku, patrzyłem na dwa ziarenka pęczaku założone na mój haczyk i czekałem na pojawienie się charakterystycznej zielonej sylwetki. Regularne nęcenie mimo tak płytkiej wody przynosiło znakomite efekty, gdyż liny jak w zegarku pojawiały się codziennie ok. 700. Niestety największy jakiego udało mi się wyciągnąć (na bacika z placu – 4m) miał 38cm. Jak dla 14 letniego chłopca była to ogromna ryba. Później przyszły ciężkie chwile dla jeziora. Setki ludzi, wielki BUM na domki letniskowe – najlepiej posadowione w wodzie, żeby przypadkiem zbyt dużo się nie nachodzić – i co za nim idzie pełno nielegalnej kanalizacji z ujściem zamiast do szamba to bezpośrednio do jeziora. Kilka ciężkich lat, do tego bardzo racjonalna gospodarka rybacka PGR, czyli ciąganie sieci przez całą wiosnę, zrobiły totalne spustoszenie. Ryby i cisza skończyły się bezpowrotnie. Minęło już 10 lat i teraz kiedy popatrzę na te moje śliczne jeziora przypominają się dawne dobre czasy z Boszkowa. W 2007 roku przed wyjazdem na urlop postanowiłem poważnie przygotować się do zasiadki na liny. Zakupiłem 15kg grochu, 15kg kukurydzy i pełen niewiedzy, gdyż wcześniej nie łowiłem żadnych białych ryb z tamtych wód, pojechałem. Znalezienie dobrego, niezarośniętego miejsca, najlepiej z 2 metrową głębokością graniczyło z cudem. Dobrze, że miałem echosondę, bo znalazłem końcówkę podwodnych roślin (niestety głębokość 3,8m nie napawała optymizmem). Tydzień intensywnego nęcenia gotowanym ziarnem, po czym wypływam na pierwszą zasiadkę. 2 godziny dłubania płotek takich do 22cm upływa przy moim ogólnym zdziwieniu, że jest ona w stanie łyknąć 2 grochy. Kolejne branie, spławik nie zdążył się ustawić, tańczy na wodzie, więc w dziąsło i…. Duży opór. Nigdy nie złowiłem lina z opadu, więc było to dla mnie mocno zaskakujące. Krótki hol i na powierzchni pojawił się leszcz ok 2kg. Podbieraczek i śliczna brązowa ryba ląduje w łódce. Później brania się urwały. Następnego dnia 6 rano, ja na wodzie i historia się powtarza. Łowię kilkanaście płotek i 3 mniejsze leszcze, na oko ok. 1,5kg. Trzeciego dnia przyszedł przełom. Pogoda się zmieniła. Delikatna mżawka, totalna flauta na całym jeziorze. 6 rano jestem już zameldowany na łowisku. Trzy godziny bez brania. Żadnej płotki, wzdręgi lub leszcza. Nagle spławik drgnął, przynużył się i odjechał. W dziąsło i jest to na co czekałem! Odjazd, krótka walka i w łódce ląduje prześliczny zielonkawo-brązowy lin. Oficjalne mierzenie i 50cm. Coś pięknego. Mój nowy rekord. Szybkie ważenie i jest 2,15 kg. Buzi, woda i dzień zaliczony do bardzo udanych. No i się zaczęło. Do końca pobytu udało mi się złowić 27 linów, najmniejszy 40cm, największy 58cm i 2,83 wagi oraz 51 leszczy od 1,3 do 2kg. Coś pięknego. Zdjęć masa, kilka linów skonsumowanych i pełnia szczęścia przez całą zimę. Na rok 2008 nastawiony byłem już od września 2007. Niestety poukładało się inaczej niż chciałem i na urlop nie pojechałem. Dwa lata przerwy bez mojego ukochanego jeziora były dla mnie jak droga krzyżowa. Na szczęście 19 lipca 2009 znów pojawiłem się w mojej dziczy. Przygotowany potwornie i z dwuletnim zapałem przystąpiłem do nęcenia. Tydzień porannego wstawania, przepychania łódki przez kanał, nęcenia oraz wieczornego gotowania 2 garnków ziarna dobiegło końca. Czas zacząć wędkować. Pierwszy dzień nic, drugi 2 płotki, trzeci 3 płotki. Nie łowiłem więcej niż 5 ryb dziennie. Udało mi się dopaść leszcza 1,5 – jednego przez 10 dni. W 2007 roku jednego dnia złowiłem 7 linów, 27 leszczy, w sumie ok. 50 kg ryb!!!!! W 2009r nie złowiłem więcej niż 30 ryb przez całe 10 dni wędkowania!!! To samo miejsce (trudno by je było zapomnieć po 2007 roku), regularne nęcenie i nic. Żadnego lina, większych leszczy, po prostu nic. Czy jest Pan w stanie mi to wytłumaczyć, może któryś z kolegów? Pozdrawiam Marek T.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez maruszeczko 80 dnia Wto 9:42, 28 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
klaudiusz




Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:50, 19 Lis 2009    Temat postu:

W oczekiwaniu na ustosunkowanie się do w/w tekstu przez "Mistrza" do którego żywię ogromny szacunek i uznanie (od 2 lat czytam wszystko co Pan Bogdan napisał) i staram się naśladować nad jednym z mazurskich jezior. Leszcze łowię od 10 lat w tym ostatnie 3 lata w okresie od maja do października prawie codziennie. Wiosenne łowisko zakładam na 2-3 m gł. następnie letnie na 8m na spadzie które przesuwam jesienią nieco głębiej na 14-15m. Sypię łubin, gotowaną kukurydzę i makaron. W latach 2007 i 8 na tych 8m na porannym wypłynięciu miałem10-15 szt leszczy takich 2-3 kg. W tym roku zaledwie 2-3 leszczyki około 0,5-1kg ale przez tydzień.W stosunku do ubiegłych lat nic na jeziorze nie uległo zmianie, wszystko tak jak było. Jedno co zauważyłem w poprzednich latach wiały wiatry przeważnie z kierunków od płd po zachodnie i tworzył w łowisku lekko zawietrzną "przykosę".
W tym roku taka przykosa lekko zawietrzna nie tworzyła się bo wiało przeważnie od płn.zach. i wschodu. Kilkudniowa zmiana kierunku wiatru na korzystny, nic nie zmieniła w braniach. Ja przypominam sobie jakiś starszy artykuł Pana Bogdana na ten temat i upatruję przyczyn właśnie w kierunkach wiatru które wiejąc inaczej, nie zapewniały naturalnego pożywienia w tym miejscu. Pozdrawiam serdecznie i też będę czekał na "słowo Mistrza".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maruszeczko 80




Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 9:35, 20 Lis 2009    Temat postu: W związku z leszczami

Witam Klaudek. Nie chcę Panu Bogdanowi zawracać głowy podstawowymi pytaniami, więc zapytam Ciebie, gdyż widzę, że Twoje doświadczenie z leszczami jest już całkiem spore. Jak już wcześniej pisałem jeżdżę co roku na pojezierze drawskie. Mieszkam nad jeziorem typowo rynnowym, gdzie spady w niektórych miejscach są potężne od0,5m do 14 i poźniej łagodniej do 24 cały czas spad (wschodnia strona jeziora) od zachodniej podobnie, tyle że są powalone drzewa,dno twarde i pełno muszli. Z tego co czytałem zauważyłem, że takie spady to świetne łowisko. Leszczy dużych tam musi być masa. Takich 30cm na płytkiej wodzie stada liczą jakieś 200szt piękny widok. Chcę się dobrać do tych dużych. Będę na urlopie znając życie na przełomie lipca i sierpnia. Pytania:
1. Na jakiej głębokości nęcić te leszcze - jezioro do 24m głębokości, niestety jeszcze nigdy nie widziałem, żeby się spławiały, bądź też bomblowały, ale mam echosondę i mogę zlokalizować fajne miejsce
2. Z której strony się ustawiać wschód czy zachód (ma to jakieś znaczenie?), lepiej twarde dno czy trochę mułu?
3. Czym to wiem bo już wcześniej nęciłem liny i leszcze też przyszły, poza tym w Boszkowie też łowiłem leszcze z 8 metrów, ale z gruntu nie z toni i na pęczak
4. Czytałem, że łowicie leszcze z toni - dla mnie to nowość, zawsze czytałem i łowiłem leszcze z dna
5. Jak już łowicie z tej toni to rozumiem szukacie leszczy na chybił trafił, ale możesz mi powiedzieć mniej więcej na jakim gruncie one się kręcą, bliżej powierzchni, czy bliżej dna (zapomniałem dodać, że woda jest czysta, przejrzystość do 3m)?
6. Jeżeli będę nęcił "surowe" miejsce to czy używać zanęty, takiej lekko smużącej, wtedy w toni pójdzie zapach, czy tylko ziarno wystarczy
7. Jak ustawiać łódź, na głębszej i rzucać na płytsze, czy z płytszej na głębszą
8. Po jakim czasie od rozpoczęcia nęcenia zaczynasz łowić, tzn po ilu dniach pierwsza zasiadka
9. Czy w nocy leszcze też pływają w toni, czy schodzą do dna.

Będę usatysfakcjonowany, jeżeli odpowiesz mi na pytania, a może Pan Bogdan się skusi. Łowię leszcze i to całkiem niemałe, w rzece przez cały rok, ale interesują mnie takie całkiem dzikie jak są w moim jeziorze. Problem jest dla mnie tylko jeden. Nie wiem, czy w takiej dzikiej wodzie (dosłownie przez 5 lat nie widziałem nikogo, kto by łowił białe ryby, a jeżeli już spotkam jakąś łódkę od święta to tylko ugania się za szczupakiem) groch, kukurydza, czy makaron to jest dla nich taka nowość, że mogą się nie skusić, nie wspomnę już o zanęcie, bo to dopiero kosmos. Przez te pięć lat uczyłem się spiningować i dopiero w 2007 zaczaiłem się na białą rybę, tyle że na drugim jeziorze, które jest znacznie płytsze i bardziej zarośnięte. Tam leszcze wychodziły z głębokiej wody na te moje 3.8 łowisko linowe. I naprawdę nakłułem ich mase. Teraz chcę spróbować na tym głębszym. Tam muszą być takie łopaty aż boli. Szkoda że to tak daleko ode mnie od domu. Dzięki i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bodzio
Administrator



Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 835
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przechlewo

PostWysłany: Pią 10:21, 20 Lis 2009    Temat postu:

Witam serdecznie
No i dowód jaki powinniśmy mieć szacunek do natury ile pokory trzeba. Skąd ja znam takie przypadki. Kiedy przez dwa sezony łowiłem leszcze w jednym miejscu o tej samej porze roku, aż tu nagle przez kolejne trzy lata ani śladu. Jakby ryb tych nie było w jeziorze. He gorzej w łowiskach nęconych systematycznie leszcze brały trzy tygodnie cały czas z różnym skutkiem, ale nie było dnia żeby nic nie było. Aż tu nagle przez kolejny tydzień nie mam ani brania, a niby nic się w pogodzie i innych czynnikach nie zmieniło. Jakie myśli się kołowały w głowie. Ile było szukania powodów i wszystko na nic. Dziś wiem, że tak ma być bo to jest naturalne, tylko my byśmy chcieli żeby zawsze było jak tego sobie życzymy. Już wielu młodym wędkarzom tysiące razy piszę że nie można ujarzmiać natury do niej trzeba się dostosować z pokorą. Niestety większość wędkarzy dziś podchodzi do wędkarstwa inaczej, bo myślą że jak kupią zanętę z najwyższej półki to ryby muszę brać, a jak nie biorą to zmieniają producenta, bo tamten jest do D…Ja się wychowałem tak jak piszecie też na Zimniakach, kukurydzy, grochu, kaszy a tysiące razy idę na ryby szczególnie wiosną bez niczego. Czyli bez zanęty i przynęty, bo wtedy wszystko co najlepsze znajdę nad wodą.
Uwielbiam szczególnie latem właśnie na liny głębsze miejsca tak na skraju roślinności i nawet do 5m głębokości nie raz mieliśmy i takie po 5kg, a największy jakiś czas temu miał równe 6kg. Tam żerują największe jeziorowe liny latem. Przed tarłem czyli wiosna żerują wszystkie razem na płytkiej wodzie bo tam maja najwięcej pożywienia naturalnego. Ale i o tej porze roku w nęconych miejscach potrafią zaprzestać żerowania w najmniej dla nas spodziewanym momencie. I nikt nie wie z jakiej przyczyny no i dobrze bo wędkarstwo to prawdziwe daje dużo wtedy do myślenia, a jak mobilizuje. Ryby potrafią żerować w nęconych miejscach bardzo intensywnie i regularnie, ale nagle z takie miejsca odpłyną ma inne żerowiska po inny pokarm mimo, że ciągle mają naszą zanętę. Potrafią i to jest całkiem naturalne np. u leszczy żerować w toni jeziora na zooplanktonie. Wiele razy już pisałem o łowieniu leszczy w toni po uprzednim zanęceniu. Nawet naukowcy ichtiolodzy przyjeżdżali i przyjeżdżają nadal do mnie żeby to sprawdzić czy to prawda. Natura jest cudowna i te wszystkie niewiadome to dopiero dają mi kopa do dalszego kombinowania, żeby się dorwać do ryb.
Jeziora są dużo trudniejsze niż rzeki, ale zawsze najlepsze są północne brzegi ze spadami schodzącymi na południe. A jeżeli to będzie dość stromy spad to jeszcze lepiej, bo wtedy można leszcze i to wielkie łowić na 6m do 8m. Ale jeżeli taki spad się ciągnie dalej to już jest super sprawa, bo można tu łowić leszcze w toni przez całe lato aż do października. I nie trzeba żadnych smużących zanęt. Te drobne zanęty ściągną tylko w toni i do dna drobnicę, której się tak łatwo nie pozbędziesz. Czy łowię z dna czy z toni leszcze zanęcam tylko grubymi zanętami dodaję tylko często grubą śrutę sojową i owies obłuszczony zaparzony. Zawsze łowię z górki zgodnie ze spadem ryby nigdy nie żerują z górki tylko pod górę lub wzdłuż spadu i przeważnie pod prąd, który występuje w każdym jeziorze. I jak to wyczujesz na łowisku to będzie super. Zawsze kiedy przygotowuję nowe łowisko to już po trzecim dniu nęcenia sprawdzam co się tam kręci. Nie zakładam wtedy od razu na hak makaronu czy innej grubej przynęty. Po prostu bawię się białymi robakami i w toni i z dna. Jeżeli trafiają się małe leszcze i czasami weźmie taki ponad kilo to daję luz i zanęcam kolejne dwa dni i to grubo. Jeżeli jest to łowiska na trasie żerowania leszczy to po kilku dniach one się już przyzwyczajają do czegoś nowego, a jeżeli jest to miejsce gdzie przepływają przypadkowo to niestety nęcenie może trwać bardzo długo, a wyniki mogą być takie, że jednego dnia złowisz siatę wielkich leszczy a następnego dnie dwa pół kilo lub nic. Dlatego tak ważna jest znajomość zwyczajów ryb oraz znajomość jeziora. Dlatego postanowiłem pomóc wędkarzom i wystawiłem nawet na allegro opisy mapy batymetrycznej to podstawa do poznania środowiska i ryb tam mieszkających. Na pewno sto razy lepsza od najlepszej echosondy, która nie pokaże nam gdzie i jakie ryby zerują. Na czym żerują, o jakiej porze roku żerują i co jedzą itd
Bodzio


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maruszeczko 80




Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 11:07, 20 Lis 2009    Temat postu: Dziękuję za odpowiedź.

Jako, że jestem przezornym wędkarzem liny nęciłem w 2 różnych miejscach, na wspomnianym przeze mnie wcześniej 3.8 metra i zaraz obok wysoko rosnącej roślinności (takiej do samej powierzchni - nie bardzo wiem jak się ona nazywa) na głębokości 2.5m. Zeby było jeszcze ciekawiej rybacy 300m dalej stawiali siatkę i mieli w niej trochę linów takich 40cm. Kolejne co zauważyłem i jest to dla mnie bardzo ważna wskazówka, liny kopały w dnie, czasami nawet 2m obok mijego spławika. Problem wydaje mi się koncentruje się na grochu. Kupiłem na giełdzie groch ten jasny 25kg w worku i sierota ze mnie nie zajrzałem do środka. Ziarna były nirówne, nierówno się gotował i wogóle był jakiś taki inny. Zamiast po ugotowaniu rozchodzić się w palcach jak masło to w środku był konsytstencji podobnej do jakiejś kaszy! Przez 17 dni upartego wędkowania i sypania nie zmieniłem ani łowisk ani przynęty. Dopiero w dzień przed odjazdem kupiłem puszkę kukurydzy w puszce. Na dwóch łowiskach tym płytszym i głębszym złowiliśmy ok 15 kg drobnicy w sumie na 2 łodzie. Podejrzewam, że groch był gorzki (starszy wędkarz a taki z 80 lat powiedział, że w 2007 groch był extra a ten jest gorzki - dostał ode mnie wtedy jakieś 3 kg suchego bo mi zostało) Dziwne tylko, bo sypałem i groch i kukurydze i miałem problem ze złowieniem czegokolwiek nawet na kukurydze gotowaną (skoro groch był gorzki, to kukurydze powinny pobierać). Panie Bogdanie w tamtych jeziorach od ryb to się gotuje. Nie wierzę, że nagle liny zmieniły miejsce żerowania, bo centralnie na trasie ich wędrówki miałem łowisko. Były w łowisku,albo przynajmniej przepływały przez nie a nie pobierały przynęty. Czy może to być wina złego grochu? Pozdrawiam i dziękuję za wyczerpującą odpowiedź dotyczącą leszczy. Szkoda że nie można tutaj dodawać zdjęć, to bym kilka wstawił z moimi linami z 2007. I jeszcze jedno. Koledzy wędkarze śmiali się ze mnie, że tak głęboko się zanęciłem na liny, ale jak Pan pisze dobrze i wcale nie tak głęboko. Nawiasem mówiąc kiedyś w Boszkowie trafiłem lina z 8 metrów podczas łowienia płoci i leszczy. W 2007 jak tak dobrze je już znęciłem jednego dnia wyszedł mi między spławikami lin a gdzieś z 5 kilo. Potęża ryba prawie cała wyszła nad wodę. Wydaje mi się, że wyszła zobaczyć bo coś nietypowego znalazło się w jej łowisku. Nie wiem jak Pan do tego podchodzi, ale duże stare ryby wychodzą nad powierzchnie oglądać co się dzieje, szczególnie na dzikich łowiskach. Przekonałem się już o tym wiele razy. Taka moja chora teoria. Liny też Pan łowi pod górę, bo ja stawałem na głębszym a rzucałem na płytsze, żeby mu nie zmieniać ścieżki żerowania. Musiałbym stawać w roślinach. Kolejne pytanie. Jeżeli na dnie jest dużo moczarki, przy nęceniu nie boi się Pan, że lin nie znajdzie pokarmu, czasami węch nie wystarcza i ryby przecież też są wzrokowcami. Poza tym chciałbym się dowiedzieć, jak Pan na te rośliny kładzie przynętę. Przy fali i prądach od razu byłem zaczepiony. Pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
klaudiusz




Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:43, 20 Lis 2009    Temat postu:

Ten rok na jeziorach mazurskich był naprawdę jakiś szczególny jeżeli chodzi o leszcza i lina. Rozmawiałem z wieloma wędkarzami i mieli podobne odczucia. Jeżeli zdarzyły się brania trójkowych leszczy to 2-3 szt. dziennie i koniec.
Wędkowałem całe lato z moim przyjacielem Jankiem, bardziej doświadczonym ode mnie, który we wrześniu zwrócił moją uwagę na fakt że ponad połowa złowionych leszczy tych wziętych była po prostu jeszcze nie wytarta. Panie Bogdanie czy to mogło też mieć wpływ na żerowanie leszczy?.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bodzio
Administrator



Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 835
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przechlewo

PostWysłany: Pon 12:44, 23 Lis 2009    Temat postu:

Witam
Zawsze najlepszy jest groch jadalny nie jest drogi nawet ze sklepu. Osobiście najbardziej lubię łowić liny tam gdzie dużo roślinności i nigdy nic nie wyrywam, to ryba zmienia ich naturalne środowisko i unikają takich miejsc. Niech sobie przynęta leży na roślinności a co to przeszkadza linowi. Na pewno nic jeszcze nawet lepiej, bo wygląda to całkiem naturalnie, to tylko my znowu szukamy wygód żeby nie zerwać ryby, żeby nie stracić haka.
Co do wrześniowych leszczy, to już w tym czasie leszcze mają bardzo duża rozwijającą się nową ikrę. Czym czystsze i żyzne pod względem zasobności w pokarm jezioro, to ikra lepiej się rozwija i dojrzewa. Ryby też się różnią każda od siebie i nie jednakowo w każdej się rozwija jednakowo ikra. Już nawet kilka tygodni po tarle u leszczy wyraźnie widać nowo powstającą ikrę. Takie leszcze po kilka kilogramów to ryby kilkunasto letnie i nie są to ryby, które rzucają się na zanętę nawet podawana przez miesiąc systematycznie jak to robią młode ryby. Nawet tych małych leszczyków nie da się od razu znęcić. Jeżeli są gdzieś takie wody gdzie można łowić leszcze po trzy kilo jeden po drugi lub chociaż po kilka dziennie to chwała. Bo ja takich nie spotkałem jeszcze, W moich jeziorach jest ogrom wielkich leszczy, ale jak w tygodniu złowię dwa trzy kilowe nawet w systematycznie nęconym miejscu to jestem szczęśliwy, bo wiem, ze one są w tej okolicy. I warto dalej nęcić i skracać ich nieufność. Pewnie, że bywają takie lata, ze czasami trafiłem na dzień i złowiłem po kilka wielkich leszczy na raz, ale to jest tak rzadko że trudno spamiętać. Dlatego wędkarstwo jest dla mnie tak emocjonujące, bo nie wiem czy czasami ten dzień się nie powtórzy dziś czy jutro. I co nie warto czekać i próbować?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lili75




Dołączył: 01 Gru 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:42, 01 Gru 2009    Temat postu:

[quote="bodzio"]Witam
Zawsze najlepszy jest groch jadalny nie jest drogi nawet ze sklepu. Osobiście najbardziej lubię łowić liny tam gdzie dużo roślinności i nigdy nic nie wyrywam, to ryba zmienia ich naturalne środowisko i unikają takich miejsc. Niech sobie przynęta leży na roślinności a co to przeszkadza linowi. Na pewno nic jeszcze nawet lepiej, bo wygląda to całkiem naturalnie, to tylko my znowu szukamy wygód żeby nie zerwać ryby, żeby nie stracić haka.
Co do wrześniowych leszczy, to już w tym czasie leszcze mają bardzo duża rozwijającą się nową ikrę. Czym czystsze i żyzne pod względem zasobności w pokarm jezioro, to ikra lepiej się rozwija i dojrzewa. Ryby też się różnią każda od siebie i nie jednakowo w każdej się rozwija jednakowo ikra. Już nawet kilka tygodni po tarle u leszczy wyraźnie widać nowo powstającą ikrę. Takie leszcze po kilka kilogramów to ryby kilkunasto letnie i nie są to ryby, które rzucają się na zanętę nawet podawana przez miesiąc systematycznie jak to robią młode ryby. Nawet tych małych leszczyków nie da się od razu znęcić. Jeżeli są gdzieś takie wody gdzie można łowić leszcze po trzy kilo jeden po drugi lub chociaż po kilka dziennie to chwała. Bo ja takich nie spotkałem jeszcze, W moich jeziorach jest ogrom wielkich leszczy, ale jak w tygodniu złowię dwa trzy kilowe nawet w systematycznie nęconym miejscu to jestem szczęśliwy, bo wiem, ze one są w tej okolicy. I warto dalej nęcić i skracać ich nieufność. Pewnie, że bywają takie lata, ze czasami trafiłem na dzień i złowiłem po kilka wielkich leszczy na raz, ale to jest tak rzadko że trudno spamiętać. Dlatego wędkarstwo jest dla mnie tak emocjonujące, bo nie wiem czy czasami ten dzień się nie powtórzy dziś czy jutro. I co nie warto czekać i próbować?[/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lili75




Dołączył: 01 Gru 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:45, 01 Gru 2009    Temat postu:

[quote="klaudiusz"]Ten rok na jeziorach mazurskich był naprawdę jakiś szczególny jeżeli chodzi o leszcza i lina. Rozmawiałem z wieloma wędkarzami i mieli podobne odczucia. Jeżeli zdarzyły się brania trójkowych leszczy to 2-3 szt. dziennie i koniec.
Wędkowałem całe lato z moim przyjacielem Jankiem, bardziej doświadczonym ode mnie, który we wrześniu zwrócił moją uwagę na fakt że ponad połowa złowionych leszczy tych wziętych była po prostu jeszcze nie wytarta. Panie Bogdanie czy to mogło też mieć wpływ na żerowanie leszczy?.[/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lili75




Dołączył: 01 Gru 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:46, 01 Gru 2009    Temat postu:

czesc Wszystkim.mam to samo odczucie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bogdan Barton radzi Strona Główna -> Dyskusja Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin